Wakacjezdzieckiem
Strona główna » Relacje z podróży » Rodzinne wakacje w Chorwacji, czyli trochę słońce, trochę deszcz

Rodzinne wakacje w Chorwacji, czyli trochę słońce, trochę deszcz

Termin
20.06.2009 - 5.07. 2009

Uczestnicy

Ania i Jarek z Julią (10 lat) oraz Zosią (5 lat)
Iwonka i Jacek z Weroniką (8 lat) i Konradkiem (4 lata)
Ania i Wojtek z Zuzią (8 lat) oraz Polą (5 lat)

 

Wstęp

Przygotowania do wyjazdu trwały kilka miesięcy. Ponieważ w Chorwacji byliśmy już 3 raz, wiedzieliśmy, że na pewno musi to być Dalmacja. Nie lubimy siedzieć zbyt długo w jednym miejscu, dlatego postanowiliśmy nasz pobyt spędzić w jakichś 2 miasteczkach. Wybór miejsca na pierwszy tydzień był prosty - Peljesac - jak najbliżej bazy windsurfingowej (taki był warunek Wojtka). Na drugi tydzień naszego pobytu  wybraliśmy Drasnice na Riwierze Makarskiej. Zależało nam bardzo, aby znaleźć jakieś niekrępujące apartamenty niedaleko morza (najchętniej oddzielny dom), niedaleko żwirkowej plaży. Zdawaliśmy sobie sprawę, że 6 naszych „słodkich dzieciaczków” może obcym ludziom nieźle dać się we znaki.

Dzień 1

Spotykamy się na stacji benzynowej w Warszawie, sprawdzamy połączenie na CB i w drogę. W tym roku wybieramy trasę przez Cieszyn, Brno, Wiedeń i Graz. Robimy sobie krótkie przerwy co 2-3 godziny oraz 1 dłuższa w Czechach na obiad. Dzieci podróż znoszą bardzo dobrze. Wszystkie samochody są zaopatrzone w DVD - sprzęt godny polecenia. Przed wyjazdem zakupiliśmy kilka nowych bajek, więc dzieci oglądają je z wielkim zainteresowaniem. Zabraliśmy także bajki oraz piosenki do słuchania. Oprócz tego dzieci do plecaków spakowały kolorowanki, bloki rysunkowe, flamastry, kredki oraz ulubione zabawki. Oczywiście na postojach nie obyło się bez zakupu drobnych gadżetów oraz słodyczy. Do wcześniej zarezerwowanego hotelu pod Grazem - Oekotel - docieramy po 19.00.

Dzień 2

O 7.00 idziemy na śniadanie - całkiem przyzwoite - a o 7.40 suniemy już drogą na Maribor. Jedziemy „jak Bóg przykazał”, płacąc za kilka kilometrów słoweńskiej autostrady chyba z 35 EUR. Potem kierujemy się na Zagrzeb i wyczekujemy upragnionego upału - na termometrze cały czas ok. 20 stopni.Zjeżdżamy autostradą w dół i zaczynamy przeprawę przez góry.

Chorwacja_06.2007_050.res.jpg

W okolicach tunelu Sveti Rok - niemiła niespodzianka - 5 km korka (jakieś roboty) - na termometrze 13 stopni i zaczyna kropić deszcz. W korku i na objeździe tracimy jakieś 2-3 godziny. Chcieliśmy ok. 16.00 być w Ploce i przeprawić się promem na Peljesac., życie jednak zweryfikowało nasze plany. Około 20.00 docieramy do Viganj - prześlicznego, malutkiego miasteczka położonego prawie na końcu świata. Ale czy na pewno jesteśmy w Chorwacji czy na jakiejś tropikalnej wyspie podczas huraganu? - ze stalowoczarnych chmur leją się hektolitry deszczu, wokół niebo rozświetlają błyskawice, palmy gną się do ziemi, Jadran wygląda groźnie i ponuro, na drogę spadają skalne odłamki, na osi 14 stopni!! - czy to jakiś żart? A tak marzyliśmy o gorących chorwackich wieczorach i kąpieli w morzu zaraz po przyjeździe! Na szczęście kwatera miło nas zaskakuje - mimo fatalnej pogody wszystko wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach w internecie - dom, przepiękny ogród z cytrusami i kolorowymi kwiatami, tarasy z widokiem na Korculę, basen - tylko do naszej dyspozycji. W drzwiach wita nas sympatyczna właścicielka - pani Anita - w kuchni na stole czeka na nas pyszna rakija - humory się poprawiają - przecież rozpoczynamy urlop!

DSC01236.JPGcomp.jpg

Dzień 3.

Od rana leje!!!! Znów tylko 15 stopni!!! Dzieci ubrane w stroje kąpielowe czekają na słońce!

DSC01242.JPGcomp.jpg


Wieje wiatr - Wojtek biegnie na deskę - wraca szczęśliwy - popływał 3 godziny - wszedł w ślizg!! Pani Anita przynosi kolejną rakiję. Wieczorem przestaje padać i idziemy na spacer po Viganj. Spacerujemy nadmorskim deptakiem i jednocześnie główną uliczką tego miasteczka. Dzieci biegną brzegiem morza, mocząc spodnie i sandały.

DSC01246.JPGcomp.jpg

Mijamy kilka knajpek i sklep spożywczy. Wszędzie widać pływających windsurferów, gdyż właśnie to miejsce jest jednym z najbardziej znanych spotów surfingowych w Chorwacji.

DSC01342.JPGcomp.jpg

Tutaj mieści się także polska baza windsurfingowa. Dzień kończymy na kolacji w miłej restauracji.

Dzień 4

Rano znów na niebie stalowe chmury, ale nie pada i jest troszkę cieplej.

DSC01307.JPGcomp.jpg

Około 11 wychodzi słońce i dzieci wskakują do basenu!

DSC01272.JPGcomp.jpg

Nie wieje, więc Wojtek jest smutny, że nie może pływać. Po południu wybieramy się na wycieczkę do Dubrownika. Najpierw jednak jedziemy na koniec Peljesaca. Wspinamy się samochodami wysoko w górę i naszym oczom ukazuje się przepiękny widok.

DSC01321.JPGcomp.jpg

Cofamy się do Viganj i ruszamy do Dubrownika - „perły Adriatyku”.

DSC01337.res.JPG

Tuż przed wjazdem do miasta stoją ogromne liniowce - widok jest imponujący.

DSC01336.res.JPG

Udaje nam się bez problemu zaparkować na podziemnym parkingu niedaleko starówki. Łazimy po mieście, pałaszujemy lody, dzieci ganiają koty, zdejmujemy swetry - cały czas świeci słońce! W drodze powrotnej zatrzymujemy się za Stonem w hodowli małż i zakupujemy wyłowione prosto z morza 5 kg muli - do tego jeszcze wino, zielona pietruszka, cebula oraz czosnek. Wieczorem przyrządzamy pyszną kolację - wreszcie czujemy, że jesteśmy w Chorwacji (choć znów kropi deszcz).

Dzień 5

Od rana słońce!!! Przed śniadaniem kąpiel w basenie. Po śniadaniu dmuchamy materace, kółka itp., pakujemy żarcie i ruszamy na plażę. Nad morzem jesteśmy prawie sami. Plaża jest drobnokamienista. Po załamaniu pogody woda jest bardzo zimna, ale dzieciom to nie przeszkadza. Wieje wiatr - Wojtek szczęśliwy idzie na deskę.
Po południu jedziemy zwiedzić Orebić - najbardziej znany kurort na półwyspie.

DSC01354.res.JPG

Jest koniec czerwca i kiepska pogoda, więc nie ma dużo turystów. Przechadzamy się nadmorską promenadą - deszcz nie pada, ale wieje mocny wiatr. Spacer kończymy więc w knajpce na kolacji - jedzenie takie sobie. Po powrocie do Viganj okazuje się, że tutaj lał deszcz.

Dzień 6

Kolejny słoneczny i wietrzny dzień! Nawet nie przypuszczaliśmy, że w tym roku słońce w Chorwacji będzie towarem deficytowym. Po naszym plażowaniu oraz  pływaniu Wojtka na windsurfingu wybieramy się na Korculę. Samochodami dojeżdżamy do Orebicia, a dalej już przeprawiamy się wodną taksówką na wyspę. Korcula jest piękna!

DSC01362.res.JPG

 

To tutaj podobno urodził się Marco Polo. Przypominają o tym sklepy z pamiątkami oraz zabytki. Postanawiamy, że koniecznie musimy zobaczyć dom (właściwie jest to wieża), w którym urodził się Marco Polo. Dzieci ochoczo wspinają się na górę, licząc na piękne widoki. Cała „wspinaczka” trwa może minutkę. Na górze rozczarowanie - właściwie widać tylko dachy domów- i konsternacja - czy to już wszystko? Za te kilka minut zwiedzania zapłaciliśmy za naszą gromadkę 70 zł. Wieża Marco Polo należy od tej pory do naszych wakacyjnych hitów.

DSC01396.JPGcomp.jpg

Spacerujemy po kamiennych, wąskich uliczkach, zajadamy lody, oglądamy pamiątki - tak wygląda właściwie każda nasza wycieczka. Zwiedzanie z dziećmi rządzi się swoimi prawami.


Dzień 7


Już piątek - cały dzień leniuchujemy - najpierw rano basen, potem plażowanie nad morzem i nurkowanie, a potem znów szaleństwa w basenie - dzieci właściwie cały dzień nie wychodzą z wody. Wieczorem jemy jeszcze ostatnią kolację w knajpce w Viganj i szykujemy się do wyjazdu.

Dzień 8

Żal wyjeżdżać z Viganj - upał, wieje lekki wietrzyk, ale cóż, sami tego chcieliśmy. Postanawiamy, że jadąc do Drasnic, zahaczymy o Bośnię i zwiedzimy Mostar i Medjugorie. Po przekroczeniu bośniackiej granicy po raz pierwszy zobaczyliśmy, że etniczne waśnie są ciągle żywe. W mijanych miasteczkach zamieszkanych przez Chorwatów, widzimy porozwieszane chorwackie flagi oraz zamazane na drogowskazach nazwy miast pisane cyrylicą. Mostar - pełen meczetów i mostów - przywitał nas  deszczem, ale to nas już nie dziwi.

DSC01434.JPGcomp.jpg

Mimo złej pogody wędrujemy kamiennymi uliczkami w stronę mostu zawieszonego nad turkusową wodą Neretwy.

DSC01443.JPGcomp.jpg

Po wrzuceniu kilku euro do kapelusza z zapartym tchem obserwujemy skok z mostu do rzeki jednego ze śmiałków z klubu skoczków „Mostari”. Dziewczynki oczywiście zachwycają się niezliczoną liczbą kramików z pamiątkami pełnymi wschodniego przepychu. Oglądają torebki ozdobione cekinami i kryształkami, kolczyki, szkatułki i kolorowe chusty - wszystko jak z baśni o Alladynie.

DSC01438.res.JPG

Po obiedzie w restauracji (o połowę tańszym niż w Chorwacji) jedziemy do Medjugorie - miejsca domniemanych objawień Matki Boskiej i jednego z najbardziej znanych miejsc pielgrzymkowych na świecie.

DSC01475.JPGcomp.jpg

To, co najbardziej rzuca się w oczy to wszechobecna komercja w postaci kiczowatych pamiątek. Z wizerunkiem Maryi można tu kupić nawet śliniaczki i body dla dzieci czy też zapalniczki.
Zbliżająca się burza każe nam szybciej opuścić Wzgórze Objawień. Około godz. 18 wyruszamy do Drasnic.

DSC01562.JPGcomp.jpg

 

Miasteczko wita nas drobnym deszczem, ale jest bardzo ciepło. Szybko odnajdujemy naszą willę. Jest to odrestaurowany dom szeregowy z 1836 roku, jakże inny w klimacie niż kwatera w Viganj. Jest to właściwie położona wśród ruin, przy samej ulicy, 3-piętrowa kamienica.

DSC01563.JPGcomp.jpg

Gdy zajadamy kolację, spacerujący turyści zaglądają nam do talerzy. Na początku mamy mieszane uczucia, co do pobytu tutaj, ale po kilku dniach okazuje się, że panuje tu niepowtarzalny klimat. Mieszkamy w samym „centrum” - sklep, poczta, piekarnia, kilka kafejek - wszystko na wyciągnięcie ręki.

Dzień 9

Na szczęście od rana świeci słońce i jest upał. W Drasnicach dni płyną leniwie. Do południa - plaża - jeśli chodzi o kamyczki - bardzo przyjazna dzieciom, jednak trzeba uważać, gdyż szybko robi się głęboko.

DSC01483.res.JPG

Morze jest bardzo spokojne, wiatr w ogóle tu nie wieje - o windsurfingu nie ma co marzyć. Do nurkowania też nie są to super tereny - właściwie widać tylko kamyczki, czasami jakieś rybki - mało muszelek. Po południu jedziemy do Makarskiej - straszny tłok.

DSC01498.JPGcomp.jpg

Spacerujemy nadmorską promenadą, idziemy na Stare Miasto i.... szybko wracamy do Drasnic - tutaj rzeczywiście można odpocząć.

DSC01489.JPGcomp.jpg

Dzień 10

Znów do południa plaża, a wieczorem wyjazd do Tucepi. Tu jest już mniej ludzi niż w Makarskiej, ale i tak stwierdzamy, że na wakacje z taka gromadką dzieci Drasnice są najlepsze. Upilnowanie dzieci w tłumie turystów to horror.
W Tucepi jemy kolację w bardzo sympatycznej restauracji nad brzegiem morza.

DSC01500.res.JPG

 

Dzień 11

Byłby to zapewne bardzo zwyczajny dzień, gdyby nie wieczorna impreza. Obok naszego domu otwierano następnego dnia knajpkę „Puntin” i w przeddzień otwarcia właściciel urządzał imprezę dla przyjaciół, na którą zostaliśmy także zaproszeni.

DSC01538.JPGcomp.jpg

Były wspaniałe śpiewy, dalmacka muzyka, darmowe piwo i drinki - nam brakowało tylko tańców, więc wyskoczyliśmy na parkiet. Mieliśmy spore grono „oglądaczy”, ale tylko jeden tubylec do nas dołączył. Niemniej bawiliśmy się świetnie i dostaliśmy na koniec duże brawa.

Dzień 12

Znów plaża, mrożona kawka w „Puntinie”, lody i wieczorna wycieczka do Podgory z przepięknym zachodem słońca

DSC01637.JPGcomp.jpg.

Dzień 13

Syn właściciela naszej willi, Wice, namówił nas na „fishpiknick” - całodzienną wycieczkę statkiem. „Full wino, full piwo, swiża ryba, wszystko full” - no i ulegliśmy. Dodatkową atrakcją miało być zwiedzenie Jelsy oraz Bolu, a dla dzieci możliwość obejrzenia w morzu delfinów (miały być na 80%). Wino było, ale tak kwaśne, że nie dawało się pić; piwo - płatne; ryba okropnie sucha i słona; delfinów oczywiście nikt nie widział - nasza wyprawa jest tematem żartów do dzisiaj!  Jedyny plus całej wycieczki to przepiękne widoki.

DSC01571.JPGcomp.jpg

Dzień 14

Ostatni dzień wakacji przeznaczamy na totalne leniuchowanie. Po południu jeszcze jedziemy do Podgory  i idziemy do „Puntina” na ostatnią kolację.

DSC01515.JPGcomp.jpg

 

 

Dzień 15

O 7 rano zdajemy klucze i żegnamy Drasnice. Chorwację, Słowenię i Austrię przejeżdżamy bez problemu. Do Mikulova, gdzie mamy zamówiony nocleg, dojeżdżamy po godz. 18. Idziemy jeszcze na spacer po tym ślicznym miasteczku i wieczór kończymy w restauracji na przepysznej kolacji.

DSC01644.JPGcomp.jpg

Dzień 16

Po śniadaniu wyruszamy do Polski. To już naprawdę ostatni dzień naszych wakacji. A szkoda...

Czytaj również:

Dodaj swój obiekt do portalu ZA DARMO

Dodaj obiekt Logowanie
wakacjezdzieckiem.pl. All rights reserved
Wykonanie: Paweł Kazimirowicz użyteczne strony www